Książkę zdobi podtytuł „ciemna strona muzyki rozrywkowej”, a wszystko to jest opisywane na niemal 250 stronach. Hawryszczuk ma ambicję, by naświetlać dość gruntownie opisywane tematy, dlatego rozpoczyna dziełko od przebieżki po całej historji muzyki, począwszy od Mezopotamji, poprzez muzykę średniowiecza, aż po czasy współczesne. Analogicznie jest z kolejnemi rozdziałami. Te wprowadzenia są takie sobie: ignorantowi nie rozjaśnią w głowie z uwagi na szereg nic mu nie mówiących nazwisk, terminów i hermetyczny język, a osoba przynajmniej „średnio zaawansowana” będzie znała z innych źródeł lepsze wyjaśnienia problemów. Niestety też od samego początku mieszają się w książce tezy z faktami a prawda z fałszem. Autor pisze wszystko, co wie, ale nie wie wszystkiego, co pisze.